wtorek, 6 sierpnia 2013

*3*Closing walls and ticking clocks..

from Ellie 's heart:

Ze zmarzniętymi dłońmi w kieszeniach, stałam zgarbiona przed wejściowymi drzwiami domu.
Do Świąt pozostawały godziny, a ja wciąż nie miałam pomysłu na prezent dla młodszych braci.
Dwójka małych rozrabiaków - co jeszcze mogliby popsuć?
Z pustką w głowie i trzęsącymi się ramionami czekałam przed własnym domem na własną przyjaciółkę, 
która zaaferowana "słodkością moich cudownych braciszków" musiała się chociaż z nimi przywitać.

- Oczekujcie Mikołaja, do zobaczenia! - Usłyszałam jeszcze, jak w progu żegna się z chłopcami.
"Urocze dzieci, takie mądre, a mają tylko 5 lat" - powtarzała.
- Już, dałaś im spokój? - Zaśmiałam się, gdy Hope stanęła obok mnie.

Hope Stewart była najcudowniejszą przyjaciółką na świecie, miała poczucie humoru i dobre serce.
Ale była też najgorszą przyjaciółką - kochała moich braci bardziej niż mnie.

- Lecimy do centrum? - Hope zeskoczyła z wejściowych schodków, pomijając sporą warstwę lodu, na której mogła wybić sobie zęby. Była zwinną osobą, w przeciwieństwie do mnie.
Zaraz wyciągnęła do mnie dłoń, by pomóc mi zejść.

Zawahałam się, obracając jeszcze głowę w lewo, kierując wzrok na stary dom w sąsiedztwie.
Wreszcie znalazł właściciela.
- Tak, lecimy.. - Powiedziałam pod nosem, uważnie obserwując jedno z okien, w którym świeciło się światło.

Zaintrygował mnie cień na zasłonie, który kształtem przypominał marmurowy posąg. Nagle poruszył się, 
a z zamyślenia wyrwała mnie Hope.
- Ellie? - Trąciła mnie ramieniem, a ja "odzyskałam przytomność".
Obróciłam się raz jeszcze, a potem minęłam furtkę i dotarłam z Hope do pierwszej stacji metra, którym miałyśmy dotrzeć do centrum Londynu.

Hope doradziła mi jasno - mam kupić, coś, przez co bracia zapamiętają mnie na długie lata.
- Tak, teraz wiem, co kupić. - Powiedziałam ironicznie. - Dziękuję.
Po wizycie w kilku(nastu) sklepach zdecydowałam się włożyć pod choinkę kolekcję dwustu modeli zabytkowych aut o wspaniałej nazwie "Przez świat zabytkowymi autami".
Chłopcy byli fanami takich aut, gdy ledwo nauczyli się mówić.
Samochodami zainteresował ich ojciec, który (gdy wracał do domu), mówił : "Karl, Tobias, przywiozłem wam nowy album samochodów".
- Ojciec bliźniaków pojawi się na Święta? - Spytała Hope, gdy wpadłyśmy na piernikową kawę.
Osoba, o której była mowa, od 5 lat była partnerem mojej mamy, a poza tym szwedzkim kapitanem tankowców. W domu bywała rzadko, a gdy już się pojawiała, wprowadzała zamieszanie w całym domu.

Osobiście nie miałam pojęcia, jak takiej zimnej osobie, udało się mieć tak wspaniałe dzieci, jakimi byli Charlie i Toby.
Wzruszyłam ramionami, całkowicie obojętna na to, czy Hans pojawi się w domu na Boże Narodzenie.

Do domu wróciłam po godzinie 18. Na zewnątrz było już ciemno, więc szłam szybkim tempem, wystraszona, czy zza śnieżnej zaspy nie wyskoczy morderca lub inny zbir. Po zmroku bałam się okolicy
i niechętnie opuszczałam dom w zimowe wieczory.
- Kupiłaś coś? - Mama dopadła mnie jeszcze w kuchni, podczas gdy bliźniaki szykowali się do wieczornego maratonu z Looney Tunes Show.

Wyjęłam z torby prezent i przekazałam go mamie - do niej należał zaszczyt chowania prezentów.
Potem szybko pobiegłam na górę, wyjątkowo zmęczona po zakupowych wojażach.

Weszłam więc do pokoju i zapaliłam światło, które ukazało cały bałagan, który wymagał porządków.
Ostatnio doprowadzanie tego pomieszczenia do porządku sprawiało mi nie lada problem, a dzisiaj znów miałam wymówkę.
Rzuciłam się na łóżko i dostrzegłam, że świecące się światło z pokoju może pokazywać przechodniom na ulicy zbyt wiele.
Wstałam i podeszłam do okna, wcześniej gasząc światło. Lubiłam znikać w ciemności i obserwować, jak zmarznięci sąsiedzi skaczą między śnieżnymi zaspami, z pudełkami pod pachami.
Święta miały to do siebie, że każdy się przed nimi spieszył.
Ten wieczór był jednak spokojny. Między ośnieżonymi świerkami przemknął tylko Steve, próbując ukryć prezenty przed swoimi rodzicami. Uśmiechnęłam się, opierając o parapet.
Zniknął równie szybko, co się pojawił.
Już miałam zasłaniać okno grubymi zasłonami, do których przyczepiłam szpilkami białe kształty, przypominające płatki śniegu, gdy coś zwróciło moją uwagę.

- Cholera. - Przeklęłam do siebie, gdy strąciłam przez przypadek kilka książek.
Mrok był dzisiaj wyjątkowy, tak samo jak dom za naszym ogrodzeniem, który od wczoraj tętnił życiem.

Mój wzrok przykuły światła świecące się w tym starym tajemniczym domu. Posiadłość miała w sobie coś niezwykłego, przypominała scenerię z banalnego filmu o duchach, jednak odkąd zyskała (jedynego) mieszkańca, zaczęła przyciągać uwagę, intrygować.
- Czy idziesz już spać? - Nagle mama zajrzała do pokoju i całe światło z korytarza wpadło do mojego pokoju. Gdyby mój sąsiad stał teraz w oknie, na pewno zauważyłby..
- Mamo! - Zgięłam się w pół, by tylko zniknąć z okna. Ktoś jednak na mnie patrzył.